~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Roxana teraz ty ! - krzyknęła na mnie trenerka. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę. Podeszłam niepewnie. Usłyszałam muzykę. Piruet. Développé*. Pas de chat *. I skok. Do moich uszu dobiegł dźwięk oklasków. Odwróciłam się trenerka razem z tancerzami bili mi brawo. Rzadko się to zdarza. Więc byłam w szoku.
Zmęczona udałam się do szatni w której się przebrałam w leginsy i turkusową bluzkę z napisem ,, Stupid Love ". Po pożegnaniu kolegów z zespołu udałam się w stronę mojej pracy. Nie patrząc na drogę rozplątywałam słuchawki. Później pisk opon, upadek.
- Jezu ! Nic ci nie jest ?! - miękki i przyjazny damski głos dobiegł do moich uszu. No tak mogłam się zorientować że to kobieta kierowała. Spojrzałam w górę moim oczom ukazała się wysoka, zgrabna,dziewczyna.
- Nie nic - dalej ilustrując szatynkę wstałam z zimnej ulicy.Była ubrana w zwiewną, błękitną sukienkę która podkreślała jej długie chude nogi.
- Na pewno ? Może chociaż pani...Ciebie .. - zacięła się.
- Roxana - posłałam dziewczynie mój sztuczny uśmiech.
- Ola - uśmiechnęła się promiennie aż mi się nie dobrze zrobiło jak zobaczyłam jej uśmiech.
- Miło było poznać ale muszę iść - odwróciłam się. Gdy już chciałam odchodzić poczułam rękę na moim ramieniu.
- Może chociaż dasz mi swój numer to się spotkamy bo się trochę martwię - spojrzałam na Olę widziałam że jest jej głupio.
- Jasne - podałam jej ciąg liczb.
- To pa - pomachałam jej.
- Do zobaczenia - wsiadła do samochodu i odjechała. Usiadłam na pobliskiej ławce. Podciągnęłam koniec leginsów do góry. Moja noga była cała we krwi. Paru przechodniów patrzyło na mnie z obrzydzeniem. Opuszkami palców dotchnęłam kolana. Wstałam z ławki. I skierowałam się do domu. Krzyki mojego ojca było słychać już na klatce. Wbiegłam na górę. Gdy mój ,,tatuś" chciał uderzyć moją mamę. Wzięłam flakon i rzuciłam nim tego potwora powodując że z hukiem upadł na podłogę. Od razu przytuliłam moją mamę. Schyliłam się nad tym potworem i sprawdziłam puls. Żyje. Niestety. Poszłam do kuchni i zaparzyłam gorącej herbaty. Podałam kubek kobiecie.
- Mamo zostaw go - usiadłam obok rodzicielki.
- Ale ja go kocham ! - krzyknęła zapłakana.
Nic nie mówiąc wybiegłam z domu. Poczułam jak do moich oczu gromadzą się łzy. Usiadłam na pobliskiej ławce. Podciągnęłam nogi pod brodę i się rozpłakałam. Dlaczego ona nie rozumie że on ją krzywdzi w końcu zabije. Chce dla niej jak najlepiej.
- I znów się spotkamy - usłyszałam dobrze mi znajomy głos. Spojrzałam w górę moim oczom ukazała się Ola - Co się stało ? - w jej głosie było słychać strach.
- Nic - spojrzałam w dół.
- Jak to nic jak płakałaś ?! - położyła dłoń na moim ramieniu - Roxana mogę ci jakoś pomóc ? - szepnęła
- Nie nikt mi nie pomoże - po moich policzkach spływały kolejne łzy.
- Powiedz mi o co chodzi - co mam jej powiedzieć że mój ojciec to alkoholik i gwałciciel a moja matka jest ślepa i nadal kocha mojego ojca po tym jak ją bije i gwałci ?!
- Nie to nie jest takie łatwe nie zrozumiesz tego - szepnęłam.
- Spróbuje. Zaufaj mi - uśmiechnęła się delikatnie. Spojrzałam na dziewczynę. Raz się żyje.
- No dobrze - westchnęłam. Opowiedziałam jej wszystko. Ale to co zrobiła Ola byłam w szoku. Poczułam coś mokrego na mojej koszulce. Płacze. Poczułam ciepło na sercu. Znam ją trzy godziny , a ona zna moją całą historie.
- Nie wrócisz to tego domu - powiedziała stanowczo
- To gdzie pójdę ? A po za tym tam jest moja mama - odparłam.
- Do mnie ! Ty jeszcze nazywasz ją mamą ?! - miała racje.
- No nie wiem - zapytałam.
- Ty już nie masz nic do gadania mój chłopak po nas jedzie - uśmiechnęła się.
- Kiedy ty do niego dzwoniłaś ? - uśmiechnęłam się
- Pisałam - puściła mi oczko. Po dziesięciu minutach przed nami stanęło czarne ,,Ferrari". Wysiadł z niego wysoki chłopak gdy podszedł bliżej....
===============================================
I jest rozdział 1 ! < 3 Komentować < 3
* Développé - balansowanie na jednej nodze
* Pas de chat - koci skok z jednej nogi na drugą.